Witaj!

BLOG

Nasza zimowa wyprawa w góry | Our winter gateaway.

Po świątecznej gorączce wyrwaliśmy się na kilka dni w poszukiwaniu śniegu do Polanicy Zdroju.
Mikroklimat Zieleńca kilkanaście kilometrów od naszego hotelu jak zwykle nas nie zawiódł. Byliśmy w tym samym miejscu rok temu i z radością wróciliśmy do niego i tym razem.

Jasiu dzielnie uczył się jazdy na nartach pod okiem trenera, a Emi bawiła się na śniegu. Rok temu była jeszcze strasznym zmarzluchem i gdy tylko orientowała się, że jedziemy w góry protestowała. Na szczęście teraz jest o rok starsza, więc też bardziej wytrzymała na nieodpowiednią pogodę. W dodatku w nowym kasku i goglach nic jej nie wiało w twarz, więc mogliśmy szaleć na śniegu. Ze wszystkich atrakcji najbardziej podobało jej się po prostu jedzenie śniegu. Wystawiała język i łapała na niego płatki śniegu spadające z nieba.

Jasiu z kolei jest zachwycony jazdą na nartach. Stwierdziliśmy, że nie będziemy go uczyć sami, tylko poprosimy o to trenera. Pod jego okiem spędzał jedną godzinę dziennie na stoku, a ostatniego dnia aż dwie – w dodatku pojechali na „dorosłą” górkę z wyciągiem kanapowym. Był zachwycony! Już się nie mogę doczekać, kiedy dzieci podrosną i będziemy mogli jeździć na nartach wszyscy razem. Bardzo lubię narty i brakuje mi tej zimowej rozrywki…

 

2017-01-15_00012017-01-15_00062017-01-15_0004
Jestem pełna podziwu dla Jasia, który w tak trudnych warunkach (sypało śniegiem, wiało, no i ten mróz!) nie poddawał się, nie narzekał – tylko dzielnie jeździł na nartach.
2017-01-15_00022017-01-15_0005
Zdjęcie poniżej jest dla mnie bardzo ważne. Przez ostanie 3 lata Emilka była do mnie non stop przyklejona (za wyjątkiem tych kilku godzin dziennie, które spędzała w przeszkolu). Tymczasem od niedawna przechodzi fazę na tatę. To tata jest najfajniejszy, nie tylko do zabawy, ale też przytulania. To takie trochę słodko-gorzkie uczucie obserwować, jak Emi coraz mniej mnie potrzebuje… Z jednej strony – miło wreszcie wybrać się do toalety bez towarzystwa 😉 Ale z drugiej strony – same wiecie…
2017-01-15_00032017-01-15_0007
Fotografowanie w tych warunkach nie było dla mnie proste. Mam bardzo wrażliwe dłonie na zimno, często naskórek pęka mi aż do krwi gdy przemarzną, więc musiałam działać szybko i sprawnie. Zwłaszcza przy tych szalonych temperaturach – przed parę dni termometr pokazywał nawet minus 20 stopni. Brrrrr! Przygotowuję dla Was wpis na blog z poradami, jak się przygotować do fotografowania zabaw na śniegu. Nie przegapcie 🙂
2017-01-15_00082017-01-15_00162017-01-15_0012

Jednego dnia spacerując w parku zdrojowym w Polanicy Zdroju napotkaliśmy… królika!
Nie wiedziałam, że króliki lubią śnieg 😉
Emilka jako wielbicielka króliczków była zachwycona. Pytała „Króliczku, lubisz mnie?” 😉
2017-01-15_00152017-01-15_00112017-01-15_0009

A gdy już mieliśmy dość mrozu i śniegu, szliśmy poszaleć na basenie. Zarówno Jasiu, jak i Emi, uwielbiają wodę.
2017-01-15_0014

Ostatnie zdjęcie może nie jest związane z tematem, ale strasznie je lubię 🙂 Za nastrój, za kolory – ale przede wszystkim za palec w nosie 😉

2017-01-15_0013

To był cudowny czas odpoczynku i zabawy. Naładowałam baterie i weszłam w nowy rok z pozytywną energią. Mam nadzieję, że Wasz początek roku tez był udany… 🙂

2 comments
Add a comment...

Your email is never<\/em> published or shared. Required fields are marked *

  • Krzysiek19 stycznia 2017 - 00:05

    Jak chronić aparat w przypadku tak zacinającego śniegu i domyślam się minusowych temperatur?

  • Sylwia Szuder19 stycznia 2017 - 10:46

    Hej Krzysiek, dzięki za wizytę 🙂 Nie mam jakiegoś dobrego sposobu, poza tym, żeby szybko zrobić zdjęcie i schować aparat do torby. Jeśli wiesz, co chcesz sfotografować, zrobienie zdjęcia to kwestia kilkunastu sekund do minuty. W tym czasie aparat nie powinien zamoknąć, zwłaszcza jeśli korzystasz z profesjonalnego korpusu i obiektywu. Co do temperatur, to trzeba uważać na gwałtowne zmiany, i po wejściu w ciepło dać aparatowi chwilę na „odtajanie”…

    Te akurat zdjęcia zostały zrobione aparatem kompaktowym, więc aż tak się nie stresowałam – na wakacje zawsze zabieram aparat ze sobą „kieszonkowy” 😉 Mam nadzieję, że odpowiedziałam na Twoje pytanie? Pozdrawiam!